MEMORIAŁ POTRZEBUJE TWOJEJ POMOCY
GŁOSY WOJNY
Amerykański wolontariusz w kostnicy w Buczy

Patrick Loveless przyjechał do Buczy po jej wyzwoleniu. Pomagał przy segregowaniu zwłok w buczańskiej kostnicy, więc mógł zaobserwować i odczuć skutki rosyjskiej “specjalnej operacji wojskowej”. To, co zobaczył, wstrząsnęło nim do głębi.

Nazywam się Darrell Patrick Loveless, pochodzę z Arkansas w USA. W zeszłym roku przyjechałem do Buczy zaraz po tym, jak Rosjanie opuścili miasto. Pracowałem w kostnicy razem z ukraińską policją oraz funkcjonariuszami wydziału kryminalnego żandarmerii francuskiej i na własne oczy widziałem bestialstwa, których dopuścili się Rosjanie. To było bardzo trudne doświadczenie. Moje zadanie polegało na odbieraniu niezidentyfikowanych ciał z ciężarówek. Przenosiliśmy je do namiotu, w którym francuscy i ukraińscy lekarze wykonywali sekcję zwłok. Widziałem zniszczenia wyrządzone przez rosyjskich żołnierzy, którzy okupowali miasto, oznaki rozmaitych tortur i mordów cywilów: ślady sznurów na skrępowanych nadgarstkach, rany postrzałowe, odłamkowe. Rosjanie zaminowali okolicę – miny były w parkach dla dzieci, w cerkwiach, na ulicach – wszędzie, gdzie mogły wyrządzić krzywdę przechodniom.






Setki ciał trafiały do kostnicy. To było przerażające. Nieraz wśród zamordowanych były całe rodziny.

— Wielu osób nie udało się zidentyfikować – ciała za długo leżały na zewnątrz. Francuzi przywieźli swoich specjalistów od badań DNA. Pobierali próbki DNA, żeby ustalić tożsamość ofiar. Przywozili nam po około 14 ciał dziennie, do tego 200-300 zwłok, które już czekały w ciężarówkach i chłodniach.

Oprawcy zabijali ludzi i grzebali na ich podwórzach. Widzieliśmy te miejsca pochówku. Rozmawiałem z krewnymi kilkorga ofiar. Męża Ludmiły rosyjski snajper zastrzelił tylko dlatego, że mężczyzna wyszedł na ulicę. To było straszne. Chyba najgorsze ze wszystkiego, co do tej pory robiłem. A przecież jestem amerykańskim weteranem, widziałem wojnę, jej ofiary, skutki. Ale w Buczy było inaczej. Mnóstwo zabitych. To był mord.






Kwiecień 2022 roku. Kryminolodzy przeprowadzają ekshumacje ciał w Buczy. Źródło: Depositphotos

— Spędziłem tu ponad miesiąc. Pracowaliśmy po 12-14 godzin dziennie, ustalając, w jaki sposób te osoby zginęły, od jakiego rodzaju amunicji itd. Spośród ofiar, które widziałem, większość stanowiły kobiety, dzieci i ludzie starsi. Bardzo mało mężczyzn w wieku poborowym. To było okropne.

Ludzi mordowano bez powodu. Najwięcej było ran postrzałowych w głowę, co świadczy o tym, że przeprowadzano egzekucje. To nie te przypadki, kiedy ktoś został ranny, bo znalazł się na ulicy pośród walczących żołnierzy, lecz egzekucje, morderstwa i tortury. Bardzo dużo obrażeń. Ludzi palono żywcem. Po prostu unicestwiano. Wyglądało to tak, jakby ich oblali benzyną i podpalili. Od techników z żandarmerii wiem, że pobierali próbki materiałów wybuchowych, żeby określić, co to za materiał i gdzie został wyprodukowany. Chcieli dowiedzieć się, czy większość amunicji pozyskanej z ciał ofiar została wyprodukowana w Rosji. To była rosyjska amunicja rosyjskich żołnierzy.

Minął rok. Ciągle śnią mi się ci ludzie. To doświadczenie zmieniło mnie na zawsze. Chyba najtrudniejsze, co przyszło mi w życiu robić, to pomagać krewnym dostać się do ciężarówki-chłodni, żeby mogli obejrzeć worki ze zwłokami i ustalić, gdzie znajduje się ukochana osoba.


Zbiorowe mogiły. To było nie do zniesienia. Minął rok, a dla mnie to wciąż koszmar.

— Razem z moją żoną Sarą kilka tygodni temu przeprowadziliśmy się do Ukrainy. Chcemy się starać o pobyt stały, zostać tu i w miarę naszych możliwości wspierać Ukrainę. Obecnie uczę angielskiego w międzynarodowej szkole w Kijowie. Pracuję z uczniami klas 4, 6, 10 i 11. Moja żona jest psychologiem, robi studia magisterskie i pracuje zdalnie dla amerykańskiej firmy. Zdecydowaliśmy, że będziemy mieszkać w Ukrainie. Czuję się związany z Buczą, z jej mieszkańcami. To wspaniałe miasto. Mamy w Buczy mieszkanie.

Chodząc po mieście, wciąż czuję w powietrzu zapach śmierci, spalenizny, chociaż minął rok. Niby wiem, że go już nie ma, ale w mojej głowie pozostał. Nigdy nie zapomnę tego, co zobaczyłem w zeszłym roku w Buczy. To było wstrząsające. Ludzie, którzy popełnili te zbrodnie – rosyjscy żołnierze – powinni za nie odpowiedzieć. Putin powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Bo to on jest naczelnym dowódcą Sił Zbrojnych Rosji, więc ponosi za te przestępstwa taką samą odpowiedzialność, jak ci, którzy byli tu obecni.

Jak już wspomniałem, przeprowadziliśmy się do Buczy. Kocham Buczę.


Ukraińcy to najbardziej niezłomni ludzie, jakich w życiu spotkałem. Ich siła daje mi siłę.

Dokonują niewiarygodnych rzeczy na polu walki. Poczułem, że coś mnie tu ciągnie. Po prostu chcę wspierać Ukrainę i Buczę na wszystkie możliwe sposoby: przez uczenie angielskiego, udział w działaniach zbrojnych, pomoc w odbudowie, dowożenie leków na front. Po to tu jestem. Czuję się szczęśliwy, że mogę tu być razem z żoną, zapuścić korzenie i uczynić Ukrainę swoim domem. Chwała Ukrainie!






— Niewielu ludzi na świecie muszą w swoim życiu pracować po czternaście godzin na dobę, żeby zidentyfikować anonimowe ofiary mordu. To się nigdy nie powinno było zdarzyć. Ale wszystko, co widziałem, w 100% potwierdza, że rosyjska armia zabiła bardzo dużo cywilów. Powtórzę – to byli starsi ludzie, kobiety, czternastoletnie dziewczyny. Raz musiałem wydostać z worka zwłoki czternastolatki. Jej twarz ciężko było rozpoznać. Wiedząc, że jest taka młoda, z trudem kładłem ją na stół i patrzyłem, jak lekarze przeprowadzają sekcję. Czegoś takiego się nie zapomina. Jej życie zgasło zbyt wcześnie. A to tylko jeden przypadek spośród mnóstwa dzieci i dorosłych, których widziałem na tym stole. Z widocznymi śladami brutalnego traktowania, tortur, ran od strzałów i min, które Rosjanie podkładają wszędzie, nawet na placach zabaw.





Ludzie giną, bo na placu zabaw stanęli na minę. Takie rzeczy nie powinny się dziać.
— W wielu programach informacyjnych mówi się, że to fejk. Dużo Rosjan tak twierdzi. Ale to nie fejk. Widziałem to na własne oczy. Nie potrafię określić, ile było zwłok, bo straciłem rachubę. Codziennie dowozili nowe. Ciała zwykłych mieszkańców. Osoby w wieku między 65 a 85 lat nie mogły stanowić żadnego zagrożenia i mimo to były zabijane we własnych domach przez rosyjskich żołnierzy. Francuska Żandarmeria Narodowa i ukraińska policja zebrały dowody. Wszystko udokumentowały. To był mord.





Rozmawiał Andrij Dydenko

Tłumaczenie: Katarzyna Syska

2024


Materiał został przygotowany przez Charkowską Grupę Obrony Praw Człowieka w ramach globalnej inicjatywy T4R (Trybunał dla Putina).



Projekt jest finansowany przez Praskie Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego. Informacje o projekcie można znaleźć tutaj.